🌈 Merci Więcej Niż Tysiąc Słów
Więcej niż tysiąc słów. Perswazyjne działanie zdjęć prasowych 27 Jak podkreśla Agnieszka Kampka: „obraz ożywia przekaz, pozwala unaocznić abstrakcję […]. Obraz może być perswazyjny, nie będąc argumentem. Jednocześnie zaś służy argumentacji – dodając jej dramatyzmu i siły poprzez możliwość odwołania się
Mały,anonimowy gest dobroci jest więcej wart od każdej jałmużny z wielkim rozgłosem. Amell Monika 14 marca 2010 roku, godz. 15:36
Podsumowując: słowo „osu” jest jak Rafaello – wyraża więcej niż tysiąc słów. Osu or oss (phonetic spelling, much more common). The key word to the gate which is martial arts. They are used in almost every training situation.
Fotografie mówiące więcej niż tysiąc słów. 217 likes. Fotografie które musisz zobaczyć! Zachęcamy do wysyłania nam swoich zdjęć.
318 views, 2 likes, 0 loves, 1 comments, 5 shares, Facebook Watch Videos from Beinteractive: Jedno zdjęcie mówi czasem więcej niż tysiąc słów. Ujęcie filmowe to więcej niż tysiąc zdjęć --- Jingile
Zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów. 2022-11-23 14:22:32, Aktualizacja: 11 miesięcy temu Więcej na temat: Mistrzostwa Świata MŚ 2022 Katar Niemcy Japonia.
JEDEN OBRAZ BYWA WART WIĘCEJ NIŻ TYSIĄC SŁÓW, w których każda obserwacja scharakteryzowana jest przez więcej niż jedną zmienną (por. Everitt i Skrondal [2010, s. 293-294]). Do
KDH. 20-09-2022 08:13. Kate i William żegnają babcię. To zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów. 19 września brytyjska rodzina królewska pożegnała swoją ukochaną matkę, babcię, królową. W długim pogrzebie uczestniczyli m.in. księżna Kate i książę William. Para opublikowała także na Instagramie krótki wpis, w którym
Często brakuje nam słów. Słów wyrażających to, co w danym momencie czujemy. Bez znaczenia czy chodzi o smutek, szczęście, radość, cierpienie, momentami emocje nas ogarniające są tak ogromne, że trudno w jakikolwiek sposób je uzewnętrznić.
Film Tysiąc słów, opracowany został w ramach scenariusza Stevena Korena, który solidnie sobie poradził ze swojej strony, dając okazję Eddiemu Murphy do pokazania się z niezłej strony. Aby odejść od komediowego klimatu, być może zdecydujecie się zapoznać z książką Więcej niż tysiąc słów. Książkę Więcej niż tysiąc
Aleksandra Gadzińska 08.11.2022 21:16. Joanna Racewicz straciła dwoje dzieci. Pokazała zdjęcie, które wyraża więcej, niż tysiąc słów. fot. TRICOLORS/East News. Joanna Racewicz samotnie wychowuje nastoletniego syna, jednak nie każdy wie, że zanim Igor przyszedł na świat, dziennikarka dwukrotnie była w ciąży. Internauci zalali
To nagranie mówi więcej niż tysiąc słów. Foto: K. Burski/Arleta Zalewska / Twitter Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z aparatem, czy kamerą, doskonale zdaje sobie sprawę z tego
u7LJ. Rozdział 1Piątek, 13 października 2006STEPHANIENie jestem należę do ludzi, którzy nadkładają drogi z powodu czarnego kota albo łapią się za guzik na widok kominiarza – dla mnie to strata czasu. Wszechświat raczej nie przejmuje się nami na tyle, by popsuć dzień komuś, kto ośmielił się przejść pod drabiną, albo dlatego, że trzynasty dzień miesiąca wypadł akurat w piątek. Niektórzy strasznie się jednak z tego powodu ma nas spotkać coś złego, to tak się stanie, niezależnie od dnia, miesiąca czy układu w samochodzie przeskakuje na siedemnastą trzy. Jestem już prawie godzinę i z pewnością zaraz będziemy na miejscu. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo dłużej już nie zniosę ciężkiego milczenia. Na szczęście radio gra dostatecznie głośno, by atmosfera wydawała się nieco mniej krępująca. Wokalista Aerosmith właśnie śpiewa, że nie chce nic obija mi się o zagłówek, gdy tak kluczymy krętymi wiejskimi drogami. Matt zawsze jeździ za szybko tym swoim błękitnym bmw Z3. To jego samochód Jamesa Bonda i lubi się nim popisywać przy każdej możliwej okazji.– Posłuchaj, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało – odzywa się nagle, nie odrywając wzroku od drogi. Silnik samochodu wchodzi na nieco wyższe dłonie między skrzyżowane nogi i odwracam się w jego stronę. Na szczęście mam na nosie okulary przeciwsłoneczne; czuję się mniej odsłonięta, kiedy ktoś, z kim się kłócę, nie może zobaczyć moich oczu. W przeciwnym razie mam wrażenie, że czyta we mnie jak w otwartej księdze.– W takim razie co miałeś na myśli? – zwracam się do niego. Mój ton wyraźnie sugeruje, że nie zadowoli mnie żadna odpowiedź. – Bo wydaje mi się, że traktujesz mnie jak dziecko. Wszyscy mnie tak traktujecie i mam już tego dosyć.– Przykro mi, jeśli tak to zabrzmiało, naprawdę nie taka była moja intencja – odpowiada ze spokojem, przez co jeszcze bardziej czuję się jak rozkapryszony dzieciak. – Po prostu się o ciebie troszczymy, to wszystko.– Nawet kota można zagłaskać na śmierć! – burczę. – Doprowadzacie mnie do szału. Musicie mi po prostu mnie ze wzrokiem utkwionym w drogę. Po kilku sekundach kiwa głową i pospiesznie na mnie zerka.– Masz rację. Jestem nadopiekuńczy, ponieważ kocham cię i martwię się o ciebie. Nie sądziłem, że aż tak źle to rękę i kładę na jego zaciśniętej na kierownicy dłoni.– Wiem – odpowiadam łagodnie, nachylając się ku niemu. – I przepraszam. Jestem trochę… odkłada moją dłoń z powrotem na kolano, delikatnie ją przy tym narzeczony. Jego roziskrzone błękitne oczy – to na nie pierwszego dnia zwróciłam uwagę. Wielkie, troskliwe, ze zmarszczkami w kącikach, gdy się uśmiecha. Włosy Matta mają naturalny odcień jasnego blondu, tak samo jak moje. Ludzie często nam mówią, że wyglądamy na Szwedów i że będziemy mieli śliczne dzieci, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Matt nosi potarganą fryzurę w stylu Davida Beckhama, ostatni krzyk mody.– Na pewno już nigdy nie powiem, żebyś odstawiła alkohol! – odzywa się i spogląda na mnie łobuzersko. Z sytuacji takich jak ta najlepiej jest wyjść z humorem.– Nie musisz się o mnie martwić – zapewniam. – Nie zamierzam pić. Od kwietnia nie miałam w ustach ani aż tyle minęło? Jakie to dziwne, że raptem pół roku wcześniej wiedliśmy szalone, zabiegane życie w Londynie. Teraz mieszkamy w sennej wiosce w Cambridgeshire, dwa kroki od domów mojego taty i siostry. Naprawdę sennej. Niełatwo jest się do tego przyzwyczaić, mając dwadzieścia sześć nie wiem, jak to się stało, że zgodziłam się spędzić weekend na warsztatach artystycznych i fotograficznych w eleganckim wiejskim pensjonacie oddalonym o godzinę drogi od miejsca, gdzie mieszkamy. Dawna Stephanie byłaby jednak przyznać, że jesienią jest tu naprawdę pięknie. Mieszkałam w Londynie od osiemnastego roku życia, ale dzieciństwo spędziłam na wsi i czuję się tutaj jak w domu. Wieś kojarzy mi się z mamą. Wszystko mi się tu podoba: kolory, rześkie powietrze, a nawet dźwięki. Chciałabym wziąć ślub właśnie jesienią, ale Matt upiera się przy lecie z wielu różnych powodów – dla mnie zupełnie nieistotnych – takich jak lepsze zdjęcia, preferencje gości, którzy ponoć wolą letnie wesela, bo można je urządzić z większą pompą. Tak więc w przyszłym roku, w sobotę czternastego lipca 2007 roku, zostanę panią Stephanie wjeżdżamy do wioski i samochód gwałtownie zwalnia, robi mi się niedobrze. Może to z nerwów. Mijamy piękne domy z dębami w ogrodach i w końcu widzimy po prawej drogowskaz z nazwą Heathwood Hall.– Poradzisz tu sobie przez cały weekend, skarbie? – upewnia się Matt, ruchem głowy wskazując tabliczkę.– Mam nadzieję – odpowiadam entuzjastycznie, chociaż boję się jak diabli. Przez ostatnie pół roku nie zostawałam sama dłużej niż na kilka godzin.– Nie bądź dla siebie zbyt surowa – radzi mi narzeczony. – Ten weekend ma ci się pomóc zrelaksować i odnaleźć na że dzięki okularom przeciwsłonecznym nie może zobaczyć, jak moje oczy napełniają się płacz. Nie teraz.– A poza tym – ciągnie – ten kurs wydaje się wprost stworzony dla ciebie. Sztuka, fotografia i cała reszta. Dawniej to uwielbiałaś.– Tak, nie mogę się już doczekać na „całą resztę”! – Śmieję się. – Co będziesz robił, kiedy nie będzie mnie w domu?– Jutro umówiłem się na rugby. W niedzielę pójdę na siłownię. Powinienem wziąć się za siebie. Nigdy nie jest za wcześnie, żeby zacząć rzeźbić sylwetkę przed ślubem – odpowiada ze śmiechem, po czy zdejmuje lewą rękę z kierownicy i pręży biceps. Pod cienkim materiałem podkoszulka z długim rękawem wyraźnie odznacza się zarys mięśnia, po którym dla żartu przeciągam palcami.– Szczęściara ze mnie – szepczę. – Och! To już tutaj!Gdy skręcamy w stronę Heathwood Hall, rozlega się tykanie kierunkowskazu. Drogę przed nami, w szpalerze starych dębów okrytych czerwonymi, pomarańczowymi i żółtymi liśćmi, oświetla popołudniowe październikowe słońce. Ściągam okulary i patrzę na wyłaniający się zza horyzontu budynek. Na ulotce opisano go jako dziewiętnastowieczną posiadłość w stylu jakobińskim. Okna frontowe wychodzą na pagórkowaty krajobraz, a najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest śliczny taras z parkuje tuż przy recepcji, która mieści się z boku budynku, i wyciąga z bagażnika moje rzeczy.– Posłuchaj – mówi, obejmując mnie w pasie. – Baw się dobrze i przywołaj dawną Stephanie, w której się zakochałem. Kocham cię.– Ja też cię kocham – odpowiadam, przysuwając się do obejmuje dłońmi moją twarz, uśmiecha się przez chwilę i cmoka mnie w czoło.– Do zobaczenia w niedzielę. Dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. – Wraca do samochodu. – I nie rozrabiaj!– Ja? Nigdy w życiu! – się, że tata zarezerwował mi Apartament Gwiaździsty, najdroższy w całym obiekcie. Jest zdecydowanie zbyt elegancki i za duży dla jednej osoby, ale doceniam starania ojca. Przez bity kwadrans siedzę na łóżku z czterema kolumienkami, nie zdjąwszy nawet płaszcza, i wpatruję się w ogień, po czym dochodzę do wniosku, że czas się pod prysznic, licząc na to, że się odprężę i nabiorę odwagi do wzięcia udziału w obowiązkowych powitalnych drinkach w barze, po których ma się odbyć kolacja. Naprawdę nie wiem, czy sobie poradzę. Ile razy można prowadzić z ludźmi te same bzdurne pogawędki? Wszyscy będą mnie pytać, jak się tu znalazłam, bo przecież zawsze trzeba mieć jakiś tylko wychodzę spod prysznica, czuję, że zbliża się atak paniki. W ciągu ostatnich miesięcy stały się dla mnie chlebem powszednim. Poznałam mnóstwo sposobów radzenia sobie z nimi, ale żaden nie okazał się skuteczny. Najgorsze jest to, że przychodzą znienacka. Lęk zaczyna podchodzić do gardła niczym papierosowy dym w zapyziałym barze, a wtedy nie ma już odwrotu. Nie warto nawet próbować normalnie oddychać, bo to tylko pogarsza palce na krawędzi umywalki tak mocno, że aż bieleją mi kostki, i z uporem wpatruję się w rozmazane odbicie w zamglonym lustrze, koncentrując się na oddychaniu. Wilgotne włosy mam odgarnięte do tyłu, przez co pozbawiona makijażu twarz wydaje się jeszcze bledsza i bezlitośnie obnażona. Skóra, już i tak rozgrzana po prysznicu, zdaje się płonąć. Pod wpływem strachu ciało pokrywa lepka warstwa potu. Czuję, jak powietrze ulatuje mi z płuc w błyskawicznym tempie, niczym z wypuszczonego z rąk balonu. Przedstawiam sobą żałosny widok. Nie umiem nawet wyjechać z domu na dwie noce, żeby nie rozpaść się na wreszcie odzyskuję nad sobą kontrolę i zaczynam suszyć włosy, postanawiam zadzwonić do Matta i poprosić, żeby po mnie dam tu sobie policzkach spływają mi wielkie, gorące łzy, kiedy biegam po pokoju, gorączkowo szukając telefonu. W końcu go znajduję, ale nie ma zasięgu. Chcę tylko wrócić do domu. Biorę kilka głębokich wdechów, chwytam płaszcz, wkładam buty i wychodzę z pokoju, żeby znaleźć miejsce, z którego będę mogła po krętych drewnianych schodach, kilka razy prawie się przewracam. Po dotarciu na dół pędzę prosto w stronę właśnie wtedy go DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
Więcej niż tysiąc słów Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia i Jamie są dla siebie stworzeni. Sęk w tym, że oboje już kogoś mają…Stephanie nie wierzy w przeznaczenie, prawdziwą miłość ani bajkowe zakończenia w stylu: "a później żyli długo i szczęśliwe". Wyszła za Matta. Później jednak poznaje Jamiego, który rozumie ją lepiej niż ktokolwiek poślubił swoją miłość z czasów studenckich i tak naprawdę niewiele ma ze Stephanie wspólnego - świat widzą zupełnie inaczej. Ale w takim razie co go tak do niej ciągnie?Poznają się jesienią 2006 roku. Ich spotkanie zmienia ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia Cooper urodziła się i wychowała w północno-wschodniej Anglii. Zawsze miała nadzwyczajną wyobraźnię; w kawiarniach przysłuchiwała się rozmowom obcych ludzi i potem tworzyła wyimaginowane historie na ich temat. Studiując literaturę klasyczną, uznała, że potrzebuje przerwy od nauki łaciny, greki i innych poważnych przedmiotów, więc postanowiła zostać tancerką w nocnym klubie. Jednak po pewnym czasie zamieniła strój tancerki na adwokacką togę i przez kolejnych 7 lat zajmowała się prawem karnym. A potem postanowiła napisać ma prawdziwego bzika na punkcie Prince’a, lubi też oglądać stare musicale. Kategorie: Książki » Literatura piękna » Społeczno-obyczajowa Książki » Literatura piękna » Proza obca » Powieść zagraniczna Język wydania: polski ISBN: 9788382341041 EAN: 9788382341041 Liczba stron: 432 Wymiary: Waga: Sposób dostarczenia produktu fizycznego Sposoby i terminy dostawy: Odbiór osobisty w księgarni PWN - dostawa do 3 dni robocze InPost Paczkomaty 24/7 - dostawa 1 dzień roboczy Kurier - dostawa do 2 dni roboczych Poczta Polska (kurier pocztowy oraz odbiór osobisty w Punktach Poczta, Żabka, Orlen, Ruch) - dostawa do 2 dni roboczych ORLEN Paczka - dostawa do 2 dni roboczych Ważne informacje o wysyłce: Nie wysyłamy paczek poza granice Polski. Dostawa do części Paczkomatów InPost oraz opcja odbioru osobistego w księgarniach PWN jest realizowana po uprzednim opłaceniu zamówienia kartą lub przelewem. Całkowity czas oczekiwania na paczkę = termin wysyłki + dostawa wybranym przewoźnikiem. Podane terminy dotyczą wyłącznie dni roboczych (od poniedziałku do piątku, z wyłączeniem dni wolnych od pracy).
"Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Stephanie i Jamie są dla siebie stworzeni. Sęk w tym, że oboje już kogoś mają… Stephanie nie wierzy w przeznaczenie, prawdziwą miłość ani bajkowe zakończenia w stylu: ",a później żyli długo i szczęśliwe",. Wyszła za Matta. Później jednak poznaje Jamiego, który rozumie ją lepiej niż ktokolwiek inny. Jamie poślubił swoją miłość z czasów studenckich i tak naprawdę niewiele ma ze Stephanie wspólnego - świat widzą zupełnie inaczej. Ale w takim razie co go tak do niej ciągnie? Poznają się jesienią 2006 roku. Ich spotkanie zmienia wszystko. Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Roxie Cooper urodziła się i wychowała w północno-wschodniej Anglii. Zawsze miała nadzwyczajną wyobraźnię, w kawiarniach przysłuchiwała się rozmowom obcych ludzi i potem tworzyła wyimaginowane historie na ich temat. Studiując literaturę klasyczną, uznała, że potrzebuje przerwy od nauki łaciny, greki i innych poważnych przedmiotów, więc postanowiła zostać tancerką w nocnym klubie. Jednak po pewnym czasie zamieniła strój tancerki na adwokacką togę i przez kolejnych 7 lat zajmowała się prawem karnym. A potem postanowiła napisać powieść. Roxie ma prawdziwego bzika na punkcie Prince’a, lubi też oglądać stare musicale."
Więcej niż tysiąc słów Kiedyś to byłam taka nieugięta z tym pisaniem. Wszędzie trąbili, że teraz kultura obrazkowa i wszyscy odchodzą od czytania. Że większy kawałek tekstu to już do nikogo nie trafi. A ja twardo - sam tekst i tekst. Pisarz - myślałam - pisze, a nie jakieś rysunki i zdjęcia wkleja. Ale z tym pisaniem i kulturą obrazkową jest trochę tak jak z wychowaniem dziecka. Najpierw jakieś niestworzone plany snujesz. A to żywieniowe, a to wychowawcze. A potem życie i tak wszystko weryfikuje i musisz odpuścić (chcesz odpuścić). I tak samo miałam z tym całym rysowaniem. Kiedyś, dawno temu - posty z litym tekstem, potem zdjęcia, obrazki :). Na Facebooku to nawet nie mówię, bo tam jest inna specyfika niż na blogu. Obrazki się sprawdzają. Ale może to nie jest dla nas wcale nic nowego. Przecież już w szkole na biologii mówiono mi, że dobry rysunek wyrazi więcej niż tysiąc słów (niczym Rafaello ;). I takie obrazki ostatnio powstały: Dodaję je do Galerii Bazgrołów. Popularne posty z tego bloga Ja się próbuję oszukiwać. Że nie tęsknię. Że przecież ludziki z kasztanów, płonące kolory liści, kojący zapach mokrej ziemi. Ale i tak tęsknię za Tobą, lato. Nawet nie, że ciepło. Ale że jasno. Że z domu na podwórko to tylko buty wkładam, a nie ludzkie burrito z wełnianych otulin. Że po pracy, po przedszkolu to jeszcze wszystko można, wszędzie można. A jak człowiek przysiądzie na ławce z gazetką, to nie przymarznie do desek. O seksie się pisało. I to w kosmosie. Bo tak to już latem jest. Ale w tym moim oszustwie staram się być skuteczna. W końcu co roku to robię. I lecą świeczki, szelesty książek i prasy papierowej. Bo jakoś tam trzeba. Recenzje przynajmniej nadrobię. Tutaj ostatnie (recenzja po kliknięciu obrazek): Jeden: Jedni chcą żyć wiecznie, inni uważają, że powinniśmy oswajać, a nie przeganiać śmierć. A co, jeśli jedni lub drudzy są milionerami mogącymi wpływać na kierunek rozwoju świata? Czy nauka będzie ich nicią Ariadny? Piszę o tym w: POLITYKA, Cofanie zegara Dwa: O fact-checkingu mówi się sporo, ale najwyraźniej nadal za mało. A warto. Czasem w sposób popularnonaukowy, a niekiedy na łamach artykulików pro. Mój tekst na ten temat ukaże się już niebawem. Bo na razie jest w takiej postaci: Trzy: Czy zwierzęta świadomie sięgają po używki, czy tylko nam, ludziom, się tak wydaje? I druga sprawa: czy Darwinowi kręciło się w głowie od pawiego ogona? Piszę tu: POLITYKA, Mdłości Darwina ; "Tygodnik Powszechny", Słoń na haju Cztery: Czy za pomocą kuchennego sitka można ocalić świat? Może i nie, ale na pewno da się zbadać plażę . Pięć: Czy zwycięzca może być przegranym? Może. Bo rezygnując z udziałów, rezygnuje też z potencjalnej nagrody. O tym opowiada więcej Kasia Wojczulanis-Jakubas Jesienne teksty popularnonaukowe spod mojego pióra możecie znaleźć: W Newsweeku - "Poszukiwacze plastiku": W Polityce - "Zagrożone czy groźne?": W Znaku - "Zwierzęta i my - dojrzałe love story": W Wiedzy i Życiu - "Pożeracze piskląt": W Tygodniku Powszechnym - "Podmiot rogaty": Na Crazy Nauce - "Czy wilki roznoszą ASF? Nie, pomagają w walce z chorobą": Do moich recenzji dla "Mądrych Książek" dołączyły: A do rekomendacji prezentowych:
Cooper Roxie ocena: , głosów: - Napisz recenzję Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Stephanie i Jamie są dla siebie stworzeni. Sęk w tym, że oboje już kogoś mają… Stephanie nie wierzy w przeznaczenie, prawdziwą miłość ani bajkowe zakończenia w stylu: "a później żyli długo i szczęśliwe". Wyszła za Matta. Później jednak poznaje Jamiego, który rozumie ją lepiej niż ktokolwiek inny. Jamie poślubił swoją miłość z czasów studenckich i tak naprawdę niewiele ma ze Stephanie wspólnego - świat widzą zupełnie inaczej. Ale w takim razie co go tak do niej ciągnie? Poznają się jesienią 2006 roku. Ich spotkanie zmienia wszystko. Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Roxie Cooper urodziła się i wychowała w północno-wschodniej Anglii. Zawsze miała nadzwyczajną wyobraźnię; w kawiarniach przysłuchiwała się rozmowom obcych ludzi i potem tworzyła wyimaginowane historie na ich temat. Studiując literaturę klasyczną, uznała, że potrzebuje przerwy od nauki łaciny, greki i innych poważnych przedmiotów, więc postanowiła zostać tancerką w nocnym klubie. Jednak po pewnym czasie zamieniła strój tancerki na adwokacką togę i przez kolejnych 7 lat zajmowała się prawem karnym. A potem postanowiła napisać powieść. Roxie ma prawdziwego bzika na punkcie Prince’a, lubi też oglądać stare musicale.
merci więcej niż tysiąc słów